środa, 31 marca 2010

Sałatka na święta

Mam przepis na pyszną sałatkę, którą warto wypróbować, przy czym nie jest zbytnio pracochłonna.
Potrzebne są:
- podwójna pierś z kurczaka
- przyprawa gyros
- por
- 4 większe ogórki konserwowe
- papryka czerwona
- puszka kukurydzy
- kapusta pekińska
- majonez i ketchup
Pierś myjemy, osuszamy i kroimy w kostkę , następnie obtaczamy w przyprawie gyros i smażymyna niewielkiej ilości oleju na patelni. Wykładamy na talerz do przestygnięcia. W międzyczasie kroimy w kostkę pozostałe produkty i wykładamy je warstwowo do miski. Na dno wsypujemy mięso, następnie pora , którego oblewamy ketchupem, potem ogórek, papryka, kukurydza. Na kukurydzę rozsmarowujemy majonez, a na nim kładziemy pokrojoną pekinkę. I sałatka gotowa.
SMACZNEGO

poniedziałek, 29 marca 2010

Zaduma

Zbliżają się święta Wielkanocne, a wraz z nimi pewne zmiany. Dla każdego coś innego. Dla jednych jest to okres zadumy, przemyśleń, dla innych czas wolny od pracy i okazja do spotkania się z dawno niewidzianą rodziną, czy też znajomymi. Dla dzieci to czas wolny od szkoły, nauki. Dla kobiet, rzecz jasna to okres wielkiego sprzątania, bo oprócz zbliżających się świąt to mamy już wiosnę, a więc przydałoby się zrobić generalne porządki. Ale moje drogie panie nie przesadzajcie z tym.Po co się tak nadmiernie forsować, wystarczy z grubsza posprzątać, nie padając przy tym na twarz ze zmęczenia. Bez tego też odbędą się święta i będą udane. Zagońmy, w miarę możliwości, do pomocy naszych bliskich. Moja córa na pewno pomoże mi kroić produkty na sałatki i zrobi to z wielką chęcią, a ma dopiero sześć lat. Wierzcie mi , że nie pokroi sobie palców, da radę bo robiła to już dużo razy. Ona nie będzie się nudzić, a dla mnie to duża pomoc. O mężu nie piszę, bo nie ma szans na pomoc z jego strony. On umyje samochód na święta, chociaż nigdzie nie wyjeżdżamy, i wystarczy. A w sobotę zachęcam do rodzinnego spacerku ze święconką do kościoła. Nawet jak macie spory kawałek, to nie jedźcie samochodem. Mówię Wam fajna sprawa, zwłaszcza, że tak mało się gdziekolwiek chodzi na własnych nogach, bo wszędzie jeździmy samochodem. No chyba , że będzie ulewa. No to nie ma wyjścia. I nie panikujmy, że to zajmie dużo czasu, a na święta zjeżdżają nam się goście i w związku z tym mamy dużo przygotowań. Do mnie też na święta przybywa rodzina, ale nie odmówię sobie tej przyjemności spacerku z córcią do Kościoła. I uwierzcie mi, że zdążę wszystko przygotować. Jakoś tam będzie. Czerpmy z tych świąt jakieś przyjemności, bo inaczej będą one kojarzyć się nam z kupą roboty. Ok to życzę Wszystkim udanego, świątecznego czasu wolnego.

wtorek, 16 marca 2010

szkolne początki

Pamiętam, że w ubiegłym roku, kiedy szkoła do której zapisałam moją córkę, zorganizowała dzień otwarty dla przyszłych zerówkowiczów, to był to nie lada stres dla mojej pociechy.Wcześniej nie chodziła do żłobka ani przedszkola, więc pójście do szkoły było dla niej czymś zupełnie nowym.no ale dzień otwarty to dzień, który ma za zadanie zachęcić wszystkie dzieciaczki do chętnego uczęszczania do szkoły, więc z tej okazji dzieci ze starszych klas zorganizowały dla przyszłych kolegów i koleżanek, liczne występy i przedstawienia, które odbywały się na sali gimnastycznej.Wchodząc do niej, gdzie kłębił się tłum rodziców i dzieci, panie nauczycielki wskazywały miejsca na których można było sobie usiąść.I tu pojawił sie problem, gdyż dla dzieci przygotowano miejsca z przodu, a dla rodziców z tyłu sali.Moja córcia w ostrej panice nie mogła pojąć dlaczego musi właśnie tam siedzieć, a nie razem z mamą, no ale na moje wytłumaczenie że po prostu stamtąd będzie lepiej widzieć występy, ze łzami w oczach grzecznie usiadła.Dzielna dziewczyna.Jednak po kilku minutach siedziała u mnie na kolanach.I wtedy zaczęły się występy i okazałao się, że moje dziecko nic nie widzi oprócz głów siedzących przed nami rodziców, więc wróciła, z własnej woli, zaprowadzona przeze mnie, na miejsce z przodu. Jednak co dwie, trzy minuty odwracała się do tyłu sprawdzając, czy aby na pewno jestem z tyłu i nigdzie nie poszłam.I tak przez cały czas, aż do końca występów.Ale byłam z niej dumna, że wysiedziała nie pochlipując. Następnie nadszedł czas na zwiedzanie szkoły. I tu już poszło gładko, ponieważ każdy rodzic ze swoją pociechą zwiedzał ją indywidualnie, zaglądając do każdej klasy, szatni, biblioteki i.t.d. Tak więc tamten dzień był dniem pewnego początku szkolnictwa mojej córy.
Ani się obejrzałam, jak w tym roku moja córa ze swoją klasą 0 a na czele z wychowawczynią, przygotowały wspaniałą piosenkę na cześć przyszłych zerówkowiczów, równie stremowanych co moja pociecha rok do tyłu. I znowu wchodzimy na salę gimnastyczną, na której to nauczycielki wskazują miejsca, gdzie można usiąść, ale tym razem bez żadnego strachu i paniki, na pełnym luzie z uśmiechem na twarzy. Moja córcia ze swoją klasą występują jako pierwsi. Piosenkę wykonali przecudownie i otrzymali liczne brawa. Po nich następują kolejne występy, a ja się rozglądam i widzę te wszystkie dzieciaczki, które po raz pierwszy są w tej szkole, ich przerażenie i strach. Ale jak wiadomo strach ma wielkie oczy, sama o tym wiem najlepiej i o czym przekonają się Ci wszyscy rodzice zgromadzeniu tu na sali z okazji dnia otwartego, a przede wszystkim ich pociechy, ale z odpowiedniej perspektywy czasu.
Swoją drogą to bardzo dobry pomysł, ten "dzień otwarty", bo można się troszkę oswoić z nowym miejscem i nowymi twarzami, pooglądać sale, szatnie, potem dzieciaczki bardziej swojsko się czują.